niedziela, 11 sierpnia 2013

Wiązanka sentymentalna z okazji 2 urodzin :)



Trudno mi uwierzyć, że minęło dopiero 2 lata :) Od czasu kiedy Odra pojawiła się w naszym życiu same zmiany :) Już jest i po ślubie i po studiach, a pamiętam tak dobrze te nieprzespane przez nią noce i niepozdawane kolokwia... Prawie rozpad związku z nadmiaru obowiązków… Zawalony egzamin z hematologii przez  siedzenie do późnej nocy nad książkami (i bieganie co chwilka na siku przed blok) i wstawanie najpóźniej o 5:00, żeby mogła zobaczyć wschód słońca (to nic, że zimą wstaje później...). To było wszystko niesamowite :) Najlepsze, że ten oblany egzamin zdawałam dopiero w tym roku, a Odra jak nigdy uczyła się ze mną na łóżku z nosem w notatkach - BO DRĘCZYŁY JĄ WYRZUTY SUMIENIA!!! 

Wrodzone defekty fibrynogenu i nos Oderki współczującej mamusi...

Nie zapomnę też jej niesamowitych przygód…  Zamrażarka w naszym pokoiku miała trochę niebezpieczny kabel, zaizolowany milion razy przez Tomka, ale Odra lubiła sobie czasem zawrócić nim głowę i sprawdzić czy izolacja jest ok.  i kiedyś tak niesamowicie szybko zerwała się do biegu z okolic tego kabla, że byłam przekonana, że to w wyniku porażenia prądem i wystraszyłam się nie na żarty. Ale okazało się, że to współlokatorki otworzyły drzwi do swojego pokoju i nasz maluch, gdy tylko to usłyszał jak torpeda wpadł do nich na środek lokalu i załatwił swoją śmierdzącą potrzebę fizjologiczną………..
Myślałam, że spalę się ze wstydu, a z drugiej strony byłam dumna z Odry, że szanuje swoją i naszą przestrzeń życiową i podjęła tak radykalne, zdecydowane i szybkie kroki, żeby ocalić nas i powietrze.

Ze współlokatorką (dziewczyny miały święte nerwy ;) )

Już nie wspomnę, że o mało nie zabiła mi męża, bo ten poślizgnął się na stworzonej przez nią kałuży i ledwo co uniknął śmierci od uderzenia głową w krawędź biurka…
Nie zapomnę też co zrobiła z moim czyściutkim, wyprasowanym fartuchem na zajęcia, na których fartuch był najważniejszy dla prowadzącego…
Jak zakładałam już buty ściągnęła go z szafki (nigdy niczego nie ściągała z tej szafki ani później, ani wcześniej) i na moich oczach zsikała się na nim…….
Odra mści się za półgodzinną  traumę z wczesnego dzieciństwa
Śmieszne też było jej pierwsze spotkanie z dorosłym labradorem Tomka – uciekała tak, że zatrzymała się dopiero, gdy wlazła do łychy zabawkowej koparki naszego 4-letniego chrześniaka… A potem dzielnie udawała, że ten zaśliniony labrador nic ją nie obchodzi, ale tylko gdy wślizgnęła się pod alejkę z rozrośniętymi od dołu gałęziami, za gęstymi dla labradora. Potem się za to mściła...

Ale to było coś – codziennie na spacerze poznawaliśmy kogoś nowego (chociaż mieszkaliśmy tam długo, dopiero dzięki Odrze nawiązaliśmy kontakt z kimkolwiek) Ciągle mówili nam, że to sheltie i, że już siwiutki i u kresu życia :) I oczywiście my, że rasowy, a oni, że też mają takiego mieszańca, bo collie są tylko „rude” :) Było wesoło. 


Pierwsze spacery z naszym staruszkiem - mieszańcem shelti ;)
 











Jak ona wtedy szybko się wszystkiego uczyła za byle jaki smakołyk...


Codziennie uczyła się czegoś nowego i codziennie coś się w niej zmieniało. Wszystko, czego wtedy nie dopilnowaliśmy w niej zostało, wszystko czego wtedy ją nauczyliśmy też zostało :) Wyrosła nam na prawdziwego przyjaciela i obrońcę
Nie zbliżaj się do niego!!!! Ja pierwsza jestem w kolejce do przytulania!!!















Wyprowadzka z naszego pokoiku, po tylu latach - Odra już się w nim nie mieściła... :) Żeby nie było to sama wskoczyła na ten skrawek łózka, chyba po to, żebyśmy w tym nadmiarze rzeczy o niej nie zapomnieli... Mina też na to wskazuje... :)


 Żyj sto lat i dalej zmieniaj nam świat!!!!













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz