Trudno mi uwierzyć, że minęło dopiero 2 lata :) Od czasu
kiedy Odra pojawiła się w naszym życiu same zmiany :) Już jest i po ślubie i po
studiach, a pamiętam tak dobrze te nieprzespane przez nią noce i niepozdawane
kolokwia... Prawie rozpad związku z nadmiaru obowiązków… Zawalony egzamin z hematologii
przez siedzenie do późnej nocy nad książkami (i bieganie co chwilka na
siku przed blok) i wstawanie najpóźniej o 5:00, żeby mogła zobaczyć wschód
słońca (to nic, że zimą wstaje później...). To było wszystko niesamowite :)
Najlepsze, że ten oblany egzamin zdawałam dopiero w tym roku, a Odra jak nigdy
uczyła się ze mną na łóżku z nosem w notatkach - BO DRĘCZYŁY JĄ WYRZUTY
SUMIENIA!!!
Wrodzone defekty fibrynogenu i nos Oderki współczującej mamusi... |
Nie zapomnę też jej niesamowitych przygód… Zamrażarka w naszym pokoiku miała trochę niebezpieczny
kabel, zaizolowany milion razy przez Tomka, ale Odra lubiła sobie czasem
zawrócić nim głowę i sprawdzić czy izolacja jest ok. i kiedyś tak niesamowicie szybko zerwała się
do biegu z okolic tego kabla, że byłam przekonana, że to w wyniku porażenia
prądem i wystraszyłam się nie na żarty. Ale okazało się, że to współlokatorki
otworzyły drzwi do swojego pokoju i nasz maluch, gdy tylko to usłyszał jak
torpeda wpadł do nich na środek lokalu i załatwił swoją śmierdzącą potrzebę
fizjologiczną………..
Myślałam, że spalę się ze wstydu, a z drugiej strony byłam
dumna z Odry, że szanuje swoją i naszą przestrzeń życiową i podjęła tak
radykalne, zdecydowane i szybkie kroki, żeby ocalić nas i powietrze.
Ze współlokatorką (dziewczyny miały święte nerwy ;) ) |
Już nie wspomnę, że o mało nie zabiła mi męża, bo ten poślizgnął
się na stworzonej przez nią kałuży i ledwo co uniknął śmierci od uderzenia
głową w krawędź biurka…
Nie zapomnę też co zrobiła z moim czyściutkim, wyprasowanym
fartuchem na zajęcia, na których fartuch był najważniejszy dla prowadzącego…
Jak zakładałam już buty ściągnęła go z szafki (nigdy niczego
nie ściągała z tej szafki ani później, ani wcześniej) i na moich oczach zsikała
się na nim…….
Odra mści się za półgodzinną traumę z wczesnego dzieciństwa |
Śmieszne też było jej pierwsze spotkanie z dorosłym
labradorem Tomka – uciekała tak, że zatrzymała się dopiero, gdy wlazła do łychy
zabawkowej koparki naszego 4-letniego chrześniaka… A potem dzielnie udawała, że
ten zaśliniony labrador nic ją nie obchodzi, ale tylko gdy wślizgnęła się pod
alejkę z rozrośniętymi od dołu gałęziami, za gęstymi dla labradora. Potem się za to mściła...
Ale to było coś – codziennie na spacerze poznawaliśmy kogoś
nowego (chociaż mieszkaliśmy tam długo, dopiero dzięki Odrze nawiązaliśmy
kontakt z kimkolwiek) Ciągle mówili nam, że to sheltie i, że już siwiutki i u
kresu życia :) I
oczywiście my, że rasowy, a oni, że też mają takiego mieszańca, bo collie są
tylko „rude” :) Było
wesoło.
Pierwsze spacery z naszym staruszkiem - mieszańcem shelti ;) |
Jak ona wtedy szybko się wszystkiego uczyła za byle jaki smakołyk... |
Codziennie uczyła się czegoś nowego i codziennie coś się w
niej zmieniało. Wszystko, czego wtedy nie dopilnowaliśmy w niej zostało, wszystko
czego wtedy ją nauczyliśmy też zostało :)
Wyrosła nam na prawdziwego przyjaciela i obrońcę
Nie zbliżaj się do niego!!!! Ja pierwsza jestem w kolejce do przytulania!!! |
Żyj sto lat i dalej zmieniaj nam świat!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz