Ale wcale tak nie jest! Codziennie uczą się nowych rzeczy, co prawda drobnych, ale to cieszy.
Potrafią szeroko ziewać, nie piszczą już jak je dotykamy, gdy podstawiam swój palec pod ich stópki, odpychają się. Mają już silne przednie łapki i mogą same utrzymać wysoko główkę (szczególnie Olek). Nie myślałam też, że potrafią tak mocno ciągnąć podłożony im palec - w związku z czym współczuję Odrze... Czasem połaskotane drapią się nieporadnie za uszkiem (Aha i Paker).
A już najśmieszniejsze są wydawane przez nie odgłosy... Pokój Odry i maluchów to nasza przyszła sypialnia (teraz pokój stoi przygotowany do generalnego remontu, więc nie ma w nim niczego niebezpiecznego), ale przez to ich odgłosy są dla mnie śmieszne podwójnie. Gdy rano schodzę na dół, zobaczyć jak Tomek przeżył z nimi nockę i słyszę ich skargi i rozpaczliwy płacz za mamą, która przyszła się ze mną przywitać - jakoś mimowolnie nasuwa mi się myśl, że jeszcze trochę i z tego samego pokoju echo będzie niosło ryk mojego dziecka... I wtedy współczuję Odrze 7-krotnie :) I poważnie zastanawiam się czy macierzyństwa nie odłożyć na czas późniejszy... :)
[W filmiku można na youtubie zmienić jakość obrazu]
I na koniec moja mała Aha:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz