czwartek, 8 grudnia 2011

Od pomysłu do realizacji - pierwsze dni Odry u nas





Pewnego sesyjnego dnia Asia powiedziała do mnie że chce królika. Ja na to – o nie – królik nie rozumie co się do niego mówi i hałasuje w nocy. Jeśli chcesz zwierzątko to możemy kiedyś kupić psa. Asia była lekko zszokowana ale bardzo się Jej to spodobało i szybko zaczęła wyliczać  miliony powodów, dla których warto zmienić „kiedyś” na „teraz”. W naszym malutkim wynajmowanym pokoiku brakowało właśnie takiego dopełnienia do zastawienia jedynej wolnej przestrzeni, która została na podłodze. Jako że jestem realistą - oczami wyobraźni widziałem w tamtej chwili jaki to będzie wyczyn pomieścić się w 3 (Asia, ja i pies) na tak małym metrażu. Pies to poważna decyzja – odpowiedzialność na lata. Mimo braku odpowiednich warunków powiedziałem że jeśli zdam egzamin to kupimy psa  (był to czas przed egzaminem poprawkowym z mechaniki budowli – tzw kampania wrześniowa). Z tą motywacją przyłożyłem się bardziej do egzaminu. Kiedy ja zgłębiałem mechanikę Asia za moimi plecami wybierała rasę. W czasach swojego dzieciństwa miała owczarka collie i bardzo dobrze go wspominała – mi osobiście ta rasa też się dobrze kojarzyła. Przyznam szczerze, że gdy Asia poznawała wzorzec rasy i świat Collie, moja głowa starała się zapamiętać jak najwięcej wzorów. Motywacja posiadania własnego psa (o czym zawsze marzyłem) pozwoliła mi zdać ten cholerny egzamin (jeden z trudniejszych na budownictwie). Udało się – słowo się rzekło – kupujemy psa :).
To była dobra decyzja – Odra wniosła do naszego związku wiele radości – jest  naszym pierwszym dzieckiem :).
Kiedy pojechaliśmy odebrać Odi byliśmy mocno zestresowani. W jednej chwili mieliśmy stać się w pełni odpowiedzialni za to małe stworzonko które nas w ogóle nie znało. Pani Lucyna z hodowli dała nam wiele cennych wskazówek. Po dłuższej chwili - z pogłębioną wiedzą, kocykiem, hamburgerem zabawką i małą ilością karmy – wyruszyliśmy w podróż do domu. Zabrzmiało to tak, jakbyśmy mieszkali daleko. W rzeczywistości było to jakieś 45 minut drogi ale proszę mi wierzyć – każda minuta z malcem który był z lekka przerażony płynęła z większym nasyceniem niż zwykle. Odra nie pokochała nas od pierwszego wejrzenia. Z początku miała z lekka kwaśną minkę – pierwszego dnia był z niej raczej smutas.
Na pewno tęskniła za rodziną.  Kiedy znalazła się w naszym pokoju czekało już na nią wielkie wyrko i zabawki. Od razu znalazła swoje miejsce. Po krótkiej zabawie i posiłku, zasnęła. Miło było patrzeć jak pierwszy raz śpi  w wyrze brzuchem do góry. Jak pierwszy raz biegnie przez sen.

To bardzo miłe wspomnienia od których zaczęła się nasza wspólna przygoda. Następnie tygodnie spędzaliśmy na wspólnym poznawaniu, jedzeniu, sprzątaniu, jedzeniu, sprzątaniu, jedzeniu… ;) – było miło :).