Pewnego sesyjnego dnia Asia powiedziała do mnie że chce
królika. Ja na to – o nie – królik nie rozumie co się do niego mówi i hałasuje
w nocy. Jeśli chcesz zwierzątko to możemy kiedyś kupić psa. Asia była lekko
zszokowana ale bardzo się Jej to spodobało i szybko zaczęła wyliczać miliony powodów, dla których warto zmienić
„kiedyś” na „teraz”. W naszym malutkim wynajmowanym pokoiku brakowało właśnie
takiego dopełnienia do zastawienia jedynej wolnej przestrzeni, która została na
podłodze. Jako że jestem realistą - oczami wyobraźni widziałem w tamtej chwili
jaki to będzie wyczyn pomieścić się w 3 (Asia, ja i pies) na tak małym metrażu.
Pies to poważna decyzja – odpowiedzialność na lata. Mimo braku odpowiednich
warunków powiedziałem że jeśli zdam egzamin to kupimy psa (był to czas przed egzaminem poprawkowym z
mechaniki budowli – tzw kampania wrześniowa). Z tą motywacją przyłożyłem się
bardziej do egzaminu. Kiedy ja zgłębiałem mechanikę Asia za moimi plecami
wybierała rasę. W czasach swojego dzieciństwa miała owczarka collie i bardzo
dobrze go wspominała – mi osobiście ta rasa też się dobrze kojarzyła. Przyznam
szczerze, że gdy Asia poznawała wzorzec rasy i świat Collie, moja głowa starała
się zapamiętać jak najwięcej wzorów. Motywacja posiadania własnego psa (o czym
zawsze marzyłem) pozwoliła mi zdać ten cholerny egzamin (jeden z trudniejszych
na budownictwie). Udało się – słowo się rzekło – kupujemy psa :).
To była dobra decyzja – Odra wniosła do naszego związku
wiele radości – jest naszym pierwszym
dzieckiem :).
Kiedy pojechaliśmy odebrać Odi byliśmy mocno zestresowani. W
jednej chwili mieliśmy stać się w pełni odpowiedzialni za to małe stworzonko
które nas w ogóle nie znało. Pani Lucyna z hodowli dała nam wiele cennych
wskazówek. Po dłuższej chwili - z pogłębioną wiedzą, kocykiem, hamburgerem
zabawką i małą ilością karmy – wyruszyliśmy w podróż do domu. Zabrzmiało to
tak, jakbyśmy mieszkali daleko. W rzeczywistości było to jakieś 45 minut drogi
ale proszę mi wierzyć – każda minuta z malcem który był z lekka przerażony płynęła
z większym nasyceniem niż zwykle. Odra nie pokochała nas od pierwszego
wejrzenia. Z początku miała z lekka kwaśną minkę – pierwszego dnia był z niej
raczej smutas.
Na pewno tęskniła za rodziną.
Kiedy znalazła się w naszym pokoju czekało już na nią wielkie wyrko i
zabawki. Od razu znalazła swoje miejsce. Po krótkiej zabawie i posiłku,
zasnęła. Miło było patrzeć jak pierwszy raz śpi
w wyrze brzuchem do góry. Jak pierwszy raz biegnie przez sen.
To bardzo
miłe wspomnienia od których zaczęła się nasza wspólna przygoda. Następnie
tygodnie spędzaliśmy na wspólnym poznawaniu, jedzeniu, sprzątaniu, jedzeniu,
sprzątaniu, jedzeniu… ;) – było miło :).