piątek, 19 lipca 2013

Poczekajcie - nie wypadajcie ;)

Odra zapewnia mi codzienna odpowiednią dawkę adrenaliny ;) jak tylko zostałam sama z nią na dłużej od razu pozbyła się czopu śluzowego i zmniejszyła temp. do 37,3 st. :) a to był dopiero 54 dzień od pierwszego krycia. Mało nie zemdlałam, że jeszcze przecież nie wiem wszystkiego i nie może rodzić nawet za 48 h bo jestem SAMA, potem prawie osiwiałam, że przecież one byłyby wcześniakami, a na koniec jak już Odra 3 razy przyniosła mi pluszaka do rzucania i kłapała zębami jak zawsze, żeby się nią zainteresować, a nie oglądać porody na youtubie to popatrzyłam na nią i stwierdziłam, że mam paranoję i daleko jej do pozbywania się balastu...
Ale cała akcja zaowocowała tym, że zaraz zbieram ze sznurka czyste ręczniki i prześcieradła i przygotowałam "porodowy niezbędnik".

Mam nadzieję, że Odrze nie uleci cała siara z sutów (ich zawrotna liczba: 6), bo nie żałuje jej do dekorowania sobie futra...
Co do futra to przedwczoraj czułam się jak zawodowy postrzygacz owiec - trochę mnie nawet poniosło ;p
ale skoro po szczeniakach kudłacz i tak przestanie być kudłaczem, to niech chociaż użyje sobie chłodu w te ciepłe dni.






















Uformowaliśmy jej kojec - duży, przestronny, w pokoju z dala od zgiełku i tylko dla niej, z możliwością podniesienia boków - marzenie, ale jestem pewna, że tam nie urodzi, bo szuka czegoś ukrytego. Dlatego dziś zmieniałam wizję tej budowli i dodałam jej dach (nie do końca napompowany materac) i super tajne przejście, przez które trzeba się przeczołgać (krzesło) no i zobaczymy.

Czyli podsumowując - CZEKAMY.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz